Ludzie chyba nigdy nie przestaną mnie zadziwiać. Myśleliście, że tylko w Polsce jest bydło? Że tylko u nas mogłaby zdarzyć się scenka typu "idę do Ikei ze słoikiem, żeby nalać sobie darmowego ketchupu ze stoiska z hot dogami"? Że "od razu widać, że Polacy, bo taka wiocha"? Otóż nie. Bydło i wiocha są wszędzie. I wcale nie trzeba dużo szukać.
Parysz. Siedzisz sobie przy stanowisku sporej firmy ubezpieczeniowej na targach samochodowych. Twoim zadaniem jest zachęcenie ludzi do wzięcia udziału w konkursie, co jest chytrym pomysłem korpo na pozyskanie klientów. Robota niewdzięczna, ale ludzie sami się do ciebie złażą, bo na twoim biurku leżą różnokolorowe długopisy. Mogę sobie wziąć?, pyta jakaś przechodząca pani. Tak, proszę, pod warunkiem wzięcia udziału w losowaniu, odpowiadam. Aaa... a to konieczne, żeby dostać długopis? Krytycznym spojrzeniem obrzucam babsztyla. Z obu ramion dyndają jej promocyjne siatki i reklamówki, a w ręce dzierży już parę długopisów, cukierków i innych gratisów. Tak, madame, nie mamy tylu długopisów, żeby rozdawać je wszystkim, są zarezerwowane dla klientów i przyszłych klientów firmy. Widząc niezdecydowaną minę nadmieniam, że w loterii można wygrać iPhone'a 6. Kobieta dla świętego spokoju zgadza się na wypełnienie formularza i zgarnia w nagrodę 3 fanty i jeszcze buteleczkę wody. W trakcie, gdy z nią rozmawiam, do biurka podchodzi para staruszków i zwinnym gestem zwija z mojego biurka garść długopisów.
Ludzie, co do cholery jest z wami nie tak?!
Ja rozumiem, darmowe zawsze spoko. Jak częstują szampanem, nie odmawiasz. Ale no żesz do matki boskiej częstochowskiej, długopisy?! Ile można mieć długopisów? Widzisz długopisy i od razu łapczywie po nie sięgasz?! No bez przesady. Z przerażeniem stwierdziłam, że te zasrane długopisy rzeczywiście są niezłą zachętą, bo jak schowałam je pod biurko, żeby te pędraki mi ich nie kradły, to nagle zrobiło się pusto. Ludzie zrobią wszystko dla darmowego ołówka, lizaka, a nawet plastikowej reklamówki... Kiedyś, na luksusowych salonach rolnictwa, cieszących się najgorszą klientelą z jaką miałam wątpliwą przyjemność obcować, z lubością (i niemałym strachem) obserwowałam poczynania starych bab - kolekcjonerek śmieci. Tłusty paluch puka mnie w plecy (kto pani pozwolił włazić za biurko?! to prywatna przestrzeń!) i mówi, że nie ma reklamówek. Rzeczywiście, stojak stoi pusty, choć przed chwilą zdecydowanie nie brakowało na nim siatek. Tak, zwykłych, jednorazowych plastikowych siateczek. Leniwie otwieram karton i umieszczam na wieszaku pęk torebek. Dookoła mnie zgromadziło się już stado czujnych rekinów - łupieżców, bazarowe kumy ostrzą zęby na nadchodzący łup. Ledwie powiesiłam siatki na stojaku, a baby rzuciły się, jakby reklamówki były co najmniej z czekolady, a raczej ze złota. Rach, ciach, garściami, i pod pachę, i drugą łapą... Siatki. Plastikowe torebki. I co ty potem, babo, będziesz z nimi robiła?!
A więc to prawda, ludzie przychodzą na różne wydarzenia tylko po to, by obłowić się i nazbierać darmowych fantów. Gdyby to było jeszcze coś fajnego, ale... Cóż, najwidoczniej mamy inne standardy. Przeciętnym Francuzom plastikowe torebki i długopisy z logo firmy ubezpieczeniowej wydają się dość zajebiste i warte zażartej walki.
Ludzie nie mają skrupułów, to już wiemy. Nie mają też mózgów, a już na pewno oczu. Wracamy do salonów rolniczych, jestem w punkcie informacyjnym. Ludzie podchodzą, aby dowiedzieć się, gdzie znajdą to i owo (bo oczywiście samodzielne zajrzenie do katalogu lub rzucenie okiem na plan jest zbyt challenging). Nie patrząc na zalegający przy moim biurku tłumek osób, przez kolejkę przepycha się jakaś baba pytając, gdzie tu są toalety. Na początku dziwiło mnie to, bo centralnie, na przeciwległej ścianie kilkadziesiąt metrów za moimi plecami był olbrzymi czerwony znak z narysowanymi ludzikami, międzynarodowym oznaczeniem kibli. Uprzejmie wskazałam kierunek szanownej damie, a ona bez słowa pognała, pewnie na numer dwa. W momencie, gdy okazało się, że około 30% wszystkich pytań stanowi właśnie prośba o pomoc w zlokalizowaniu toalet (w tym jedno bezcenne: siku kupa to gdzie?), zaczęłam się zastanawiać, o co w ogóle chodzi - czy im wszystkim naprawdę jest łatwiej przepchnąć się przez tłum poirytowanych ludzi i zawracać głowę ewidentnie zajętej lasce niż po prostu... rozejrzeć się? Cóż, idźmy dalej. "Paryżanie" (w tym wypadku głównie ci pochodzący z Gwadelupy, Martyniki, Reunion i innych terytoriów zamorskich Francji), mieszczuchy, nie widzieli w swoim życiu na oczy typowych europejskich zwierząt hodowlanych, więc przybywają na nasze ukochane salony rolnicze w poszukiwaniu krów i kur. Problem w tym, że zamiast spojrzeć na plan i nie przeszkadzać mi (dobra, na to już straciłam nadzieję), to bezceremonialnie podchodzą do biurka i zadają pytanie złożone z jednego słowa: kury? Zapomnijcie o dzień dobry, proszę, dziękuję, cokolwiek. KURY? Gdyby nie to, że muszę trzymać fason w obawie przed kontrolą, stanęłabym na wysokości zadania i poziomie rozmówcy i pokazałabym kierunek palcem. Niestety. Z gracją i teatralnym uśmiechem objaśniam po raz sto siódmy dziś, że kury są w pawilonie czwartym. Nie zdążyłam skończyć, a "rozmówca" już się oddalił. Po co, kretynie, zadajesz pytanie, skoro nawet nie słuchasz odpowiedzi?! Nie mam jednak czasu się nad tym zastanawiać, bo uwagę moją zaprząta już kolejna pytająca, tym razem: Nie znalazłam krów, gdzie tu są krowy? Na parterze, proszę pani (zastanów się idiotko, czy ktoś wprowadzałby zwierzęta na piętro?!). O, a jak mogę tam zejść?! No kurna, może najlepiej schodami?! Są za panią! Pani poszła, a za nią pojawia się następna. Warto zauważyć, że przez cały czas tu była, więc na pewno słuchała, co mówię poprzedniej osobie i na pewno nie spyta o to samo. Ha! Naiwna ja. Zgadnijcie: Gdzie znajdę krowy?
Krowy znalazłam, w olbrzymich ilościach. Większość z nich pałęta się wolno po różnych salonach i wystawach, taszczy siaty i zbiera darmowe długopisy.
Podziwiam Cię za tę cierpliwość, ja raz jak pracowałam w sklepie to nie dawałam rady. Ubranka dla dzieci do lat 10, a babka przychodzi i się mnie pyta czy są spodenki na jej synka - dziecka przy niej nie ma. Ona na to że to 6 letni chłopczyk i spodenek szuka na 80 cm w pasie O.o - ale jak to 80cm w pasie? a ona na to że może jest trochę większy. Wiem, że wtedy moja mina wyrażała więcej niż 1000 słów ale byłam grzeczna i jej powiedziała że z takimi wymiarami to w dziale dziecięcym tu nie znajdzie rzeczy.
OdpowiedzUsuńA ludzie, parapety i klamki jak widać są wszędzie -_-
ech, ktoś kiedyś mi powiedział, że ludzie za darmo to by i gumno wzieli gdyby było ładnie zapakowane :)
OdpowiedzUsuńJa bym chyba szału dostała jakbym miała stać na takich targach, pamiętam jak byłam na targach kosmetycznych, kobity ledwo się nie pozabijały o darmowe próbki, które były wystawione na stoisku no ale o torebki... co za ludzie, później będzie w nich śmieci wyrzucać czy jak o.O
OdpowiedzUsuńJak teraz łaaaadnie u Ciebie <3
czytając Twój post mogę śmiało stwierdzić, że własnie te krowy kury i wiele innych zwierząt są bardziej kumate niż Ci ludzie, którzy podchodzili do Ciebie. Wykazałaś się dużą cierpliwością, bo ja pewnie bym po 5 razy powiedziała: spiepszaj babo! zacznij czytać i się rozglądać! ;) powiem Ci,że zachowanie ludzi na coś " darmowego" jest nie do opisania słowami... gorzej jak sępy.A szampana to ja odmawiam, bo nie bardzo lubię ;-)
OdpowiedzUsuńPS. genialny wystrój bloga ;) przesyłam pozdrowienia ;)
MASAKRA. nie dałabym rady psychicznie na pracę z ludźmi. ja muszę na odludzie. muszę do maszyny, najlepiej w osobnym pomieszczeniu z dźwiękoszczelnymi ścianami, czy coś. w hotelu miałam to samo. odpowiadasz milion razy, którędy do wind, chociaż jest tylko JEDEN KORYTARZ i tylko on prowadzi do wind. gdzie restauracja? dupny szyld zajmujący pół ściany na którą się patrzysz - chciałabym powiedzieć - ale mówię, że na pierwszym piętrze. to świadczy Binku o naszym wychowaniu, serio. jesteśmy kulturalnymi kobitami! :D
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię za cierpliwość do takiej pracy... Mnie by pewnie wylali po godzinie xD
OdpowiedzUsuńŚwietny ten nowy szablon bloga :D
Bina, ja Cię podziwiam! Mnie by cierpliwości nie starczyło.. Kiedyś babka w realu wrzuciła sobie do wózka całą rolkę zrywek ( te które stoją przy stoiskach z pieczywem itd), kasjerka zwróciła jej uwagę, a ona wielce oburzona " to w czym ja mam nieść te zakupy? W zębach?". To nic, że normalna reklamówka, która pomieści znacznie więcej kosztuje tylko kilkanaście groszy....
OdpowiedzUsuńW Polsce ostatnią dość głośną sprawą były super torebki WITTCHEN w jeszcze bardziej super cenie w Lidlu. Nie wiem, ale pewnie o tym słyszałaś. Sporo filmików z dantejskimi wprost scenami jest na YTB. Kobiety wyrywające je sobie, krzyczące wulgaryzmami, biorące ich po kilka sztuk. Masakra. Tak na pewno, jednej kobiecie będzie potrzebne 5 torebek w tym samym kolorze. Potem nagle na jakichś rynkach, targowiskach czy na allegro się pojawiały. I taki opisik: nieudany prezent, dlatego sprzedaje. Tego typu zachowania to po prostu dno i wodorosty. A co do takich zachowań to oczywiście,że to nie tylko polska domena. Nikomu nie ubliżając, ale we Francji naprawdę chamstwa i buractwa nie brakuje - ale to jak wszędzie. Dość długi ten "mój wywód" :)
OdpowiedzUsuńCzyli nie tylko Polska zasługuje na miano cebulandii?
OdpowiedzUsuńDziewczyno, jakiegoż Ty mi smaka na piwo narobilaś, no... A ja na gardło się leczę!
Sama byłam ostatnio na targach pracy jednak znajdowałam się po drugiej stronie :). Mimo wszystko zauważyłam, ze masa osób krąży między stoiskami tylko w celu zdobycia kilku długopisów.
OdpowiedzUsuńI właśnie dlatego ja nie widzę przyszłej siebie w pracy nauczycielki, doradcy, czy czegoś w tym typie. Tłumaczenie i powtarzanie milion razy tego samego nie jest dla mnie. Naprawdę podziwiam Cię za cierpliwość, ja ją traciłam tylko po przeczytaniu tej notki - gdybym miała styczność z takimi sytuacjami 236578348 razy dziennie, to rzuciłabym wszystko w cholerę po połowie dnia albo mnie by zwolnili, bo zaczęłabym wrzeszczeć na potencjalnych klientów XD
OdpowiedzUsuńWymiękłabym pracując w takim miejscu, serio. Podziwiam za cierpliwość.
OdpowiedzUsuńBINA NIE MOW NIC. Trace wiare w spoleczenstwo. Dzis bylo sporo promocji w sklepach....ludzie prawie rzucali tymi rzeczami. No lepiej by bylo wpuscic tam stado krow. Byloby czysciej i przyjemniej. Sorry.
OdpowiedzUsuńNikt nie pomysli...ze ktos musi to zbierac. Ze ktos rzuca...a potem ktos podnosi. HALO?!!!!
UsuńHa ha ha :D To z długopisami to prawda! Jak byłam hostessa to dlugopisy i bryloczki były na wagę złota! :D
OdpowiedzUsuńjak to mówią: Bo chłop ze wsi wyjść może, ale wieś z chłopa nigdy! :)
OdpowiedzUsuńZawsze mnie zadziwia to jak ludzie rzucają się na darmowe rzeczy. Nieważne co to, ważne, że za darmo -,- Jak idę do pracy to mijam lidla. Zadziwia mnie jak ludzie czekają godzinę przed otwarciem, żeby rzucić się na promocje. Masakra jakaś!
OdpowiedzUsuńHaha, ej, ale ja też lubię darmowe długopisy XD Choć na pewno nie aż tak, żeby się o nie bić i łapać kilkanaście od tej samej firmy.
OdpowiedzUsuńKury i krowy, haha ♥ Nie miałabym cierpliwości do takich ludzi. Trzeba było zrobić tabliczki i po każdym pytaniu zadanym w Twoim kierunku, najpierw wskazywać na tabliczkę, żeby sobie doczytali :D Chociaż... wątpię, żeby im się chciało to czytać...
Poza tym, masz super tło, tylko mam jakąś dziwną rozdzielczość ekranu, bo u mnie pianka zajmuje jakieś 2/3,a piwo 1/3 o_O
Binka, padłam! Jesteś mistrzynią ironii. ;) Kilka razy tak parsknęłam śmiechem, że oplułam monitor. Cudowny tekst. Podziwiam Cię za tę cierpliwość. :) Ale rzeczywiście buractwo na wysokim poziomie. ;)
OdpowiedzUsuńCzytam i czytam i aż się wierzyć nie chce, że takie rzeczy się dzieją, i o dziwo w Paryżu. Podziwiam za cierpliwość, ja bym nie dała rady. Jak widzę gdy ludzie zachowują się jak dzikie zwierzyny walczące o przetrwanie z rana w sklepie przy dobrej ofercie to nie wiem czy się śmiać czy płakać
OdpowiedzUsuńale miałam zaległości, widzę nowe tło! dobre bardzo :D
Usuńno, i dziękuję bardzo za komentarz, za wsparcie! :)
UsuńPraca, obojętnie, czy to w handlu, usługach, w każdym razie, tam gdzie mamy kontakt z ludźmi - klientem, jest 100 proc. gwarancją, jak nie rozrywki, to na pewno twórczych przemyśleń ;)
OdpowiedzUsuńAd. gadżetów reklamowych. Znam ludzi, którzy tak zdobyte suweniry, wręczają je innym w ramach np. prezentów urodzinowych, świątecznych :)))
Przecież tak myślą (według mnie i moich doświadczeń) wyłącznie osoby bez obycia ze światem zagranicy...
OdpowiedzUsuńO losie, losie... Ja już dawno straciłabym panowanie nad sobą. Nie należę do osób cierpliwych.
OdpowiedzUsuńNaprawdę ludzie chodzą po ketchup do Ikei?:O
OdpowiedzUsuńPrzeraża mnie głupota ludzka, kiedy to czytam...
Już się cieszę na kolejny Salon i Twoje obserwacje ;) Całe szcęście, że ja Cię o kible nie pytałam...
OdpowiedzUsuńHahahaha długopisy XD Wiedziałam, że bydło znajdzie się wszędzie, ale tak średnio zdawałam sobie sprawę z tego, że mało różnią się od bydła z Polski :D
OdpowiedzUsuńEch, ja tego nie rozumiem, nie rozumiałam i chyba nigdy nie zrozumiem. Ludzie są naprawdę denerwujący. Nie pojmuję, co fajnego jest w gratisowym długopisie wartym 60 gr? kurczę. Ludzie nie myślą, tylko kiedy słyszą "gratis", od razu się rzucają... Czy też promocja, darmowe, wyprzedaż... wrrr
OdpowiedzUsuńhahah! mało się nie poplułam ze śmiechu jak czytałam o staruszkach kradnących długopisy. Jak kiedyś pracowałam jako hostessa to ludzie brali wszystko, co było za free. I nie podchodzili do tego z wdzięcznością tylko raczej:"Należy mi się."
OdpowiedzUsuńweronikarudnicka.pl
Niby wszyscy zawsze wszędzie tacy wykształceni, obyci, a jak przychodzi co do czego to wiocha taka, że aż szok... To straszne jest, naprawdę, że dla zwykłego długopisu się tak ośmieszają ;)
OdpowiedzUsuńO matko, tylko się utwierdzam w tym, że niecierpię ludzi! :P
OdpowiedzUsuńBezmyślni, bezmózgowi, bez taktu! A najgorsi z tego wszystkiego Azjaci w kawiarniach :P
No ale cóż, jak się pracuje w sektorze usługowym, to mozna na sporo takich smaczków się załapac ;)
Okey, raz będąc w Ikei poczęstowałam się ołówkiem, sztuk jedna, wzięłam też karteczkę - formularzyk, a bo może coś mi się spodoba. Obok mijam rodzinkę, matka trzyma w ręce garść, dosłownie, ołówków, curusia do samo. A mnie było głupio wziąć ten jeden jedyny ołówek.
OdpowiedzUsuńZa darmo to lubię brac gazetki z Biedronki, bo zabieram dla siebie, dla współlokatorki i kolezanki z uczelni. Lubię brać gazety, ulotki z naszej uczelni, bo podobają mi się jak są złożone. Na Polconie wzięłam kilka zakładek z potężnego stosiku i porozdawałam ludziom na uczelni, przyjaciółką. Ale raczej nie pałam się takim zbieractwem, o którym piszesz - baba obładowana siatkami z upominkami. Jakoś tak głupio mi czasem się poczęstować cukierkiem, a już o większych eskapadach nie wspomnę :P
Piwo w tle? Serio? :P
Dziękuję za komentarz! Ale nie pochlebiaj sobie - nie stworzyłaś 20 milionów wpisów :P Było ich minimalnie mniej, ale dałam radę. Źle bym się czuła, gdybym przeczytała i skomentowała tylko najnowszy wpis nie wiedząc, co tak naprawdę poczynałaś podczas gdy ja byłam na urlopie od wszystkiego :D
Usuńbrak słów na głupote ludzką... ale to jeszcze nic. Wpadnij do mnie do roboty to dopiero zobaczysz bydło ;D
OdpowiedzUsuń"Ludzie są i nie będą nigdy lepsi", a cywilizowana odmiana to rzadkość...
OdpowiedzUsuńGratuluję cierpliwości :D
Hahahahah napisz książke!ja bym nie wytrzmała!długopisy?no ok czasem są ludzie i parapety ale zeby od razu zostac klamką?-plastikowe siatki.Nie wierze:D
OdpowiedzUsuńtak niestety jest-a wydawałoby się, że długopisy to na bakszysz dla 3-ciego świata...
OdpowiedzUsuńno pewnie, że chamstwo i prostactwo występuje wszędzie, po prostu z różnych przyczyn w niektórych miejscach częściej
OdpowiedzUsuńale długopisy, reklamówki.. ? serio?
niestety ludziom bardzo często brakuje ogłady, kultury i przede wszystkim zdolności samodzielnego myślenia w najprostszych nawet sprawach
"idę do Ikei ze słoikiem, żeby nalać sobie darmowego ketchupu ze stoiska z hot dogami" coś takiego się naprawdę zdarza czy kogoś poniosła wyobraźnia?!:D
Ale masz szablon:)
OdpowiedzUsuńDzięki za chociaż jedno pozytywne słowo, bo wszyscy zwykli hejtować mój pomysł zadawania się z kimkolwiek przez net.
To gdzie ten Twój "luby" mieszka? Z Paryża do Warszawy jest +- 1500 km...Sorry, że pytam, po prostu zainttrygował mnie temat.
PS. A co do bydła-widziałam mnóstwo takich przypadków. Jeden z nich: konferencja na moim uniwerku. Zgłosiłam się na ochotnika do siedzenia przy wejściu, wydawania kluczy i listy gości do podpisania. Przy okazji były długopisy i cukierki krówki. Miałam być 3 godziny, po godzinie po cukierkach i długopisach nie było śladu...Ludzie. Kadra uniwersytecka. Jak widać, ta choroba nie zna granic i co do kraju, i co do stanu majątkowego. Smutne.
OdpowiedzUsuńLudzie są baardzo baaardzo dziwni! Widzę to dzień dnia w mojej pracy i czasami dostaje białej gorączki! Gdy czytałam ten post to jak bym słyszała swój jazgot, że ani dnia, ani minuty dlużej ;p z tą dziczą!
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze napisane!
OdpowiedzUsuńPrzyznam , ze raza mnie nieco sz.autorko postu okreslenia typu "babsztyl" , " stara baba " ," idiotka " czy " kretyn " .Rozumiem , ze to tylko Twoje mysli , ktore ( w owym czasie ) w nijaki sposob nie przelozyly sie na jakosc czy efektywnosc wykonywanej przez Ciebie pracy w konsekwencji czego Twoj pracodawca nie stracil chocby jednego potencjalnego klienta .
OdpowiedzUsuńLudzie to ludzie- są kupką zbitą z wad... Długopisy - haha jakby to majątek miało kosztować. Wczoraj byłam na nocnych kabaretach- ubawiłam się przednie, otoczenie zresztą też i wyobraź sobie zanim skończyły się występy ludzie jak bydło gnało do swoich samochodów zamiast podziękować za występ. Na co prowadząca: - A widzę, że wszystkich sraczka złapała - haha ... Ludzie...
OdpowiedzUsuńPozdro Bina
http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/tag/spokoj/